Przy okazji niezliczonych remontów i inwestycji w centrum Łodzi (ale też na osiedlach) często stawiane są ławki – jeszcze niedawno będące „wyklętymi” elementami przestrzeni publicznej. Długo nie wykorzystywano ich przy inwesstycjach ze względu na przyciąganie tzw. elementów niepożądanych – osób bezdomnych czy spożywających alkohol. W ten sposób pozbawiono przestrzeń miejską jedną z jej najważniejszych funkcji. Setki tysięcy osób starszych zostały pozbawione możliwości wytchnienia w drodze z zakupami, a pozostałym do wspólnego spotkania lub pojedynczego przycupnięcia na świeżym powietrzu zostały prywatne siedzenia w centrach handlowych, ogródki kawiarniane lub po prostu parki.

Na szczęście liczba przyulicznych ławek w Łodzi rośnie z każdym rokiem. Najpierw przebojem wdarły się na ulicę Piotrkowską, a teraz są jednymi z podstawowych mebli miejskich, stawianych przy niemal każdym remoncie – i super! Niestety, jak zwykle muszę włożyć kij w mrowisko. Łódzkie ławki mogą być lepsze, niż są. O co chodzi?

Spójrzmy na główne modele ławek miejskich. Czy są to charakterystyczne zielone ławki parkowe, czy pseudozabytkowe metalowe ławki znane z ulicy Piotrkowskiej i przyległości, czy rozmaite drewniane ławki, używane w pozostałej części miasta, wszystkie są mimo wszystkich różnic materiałowych dość podobne. Tak naprawdę, funkcjonalnie jest to taka sama ławka. Mieści do trzech osób i pozwala im jedynie siedzieć obok siebie. Projektanci również ustawiają je jedynie równolegle do siebie – czasami tyłem (jak na Piotrkowskiej), czasami przodem (jak na fragmencie 6 Sierpnia czy na 1 Maja).

Wszystkim znane ławeczki z Piotrkowskiej
Ławeczka model drewniany. fot. Marta Ostrowska

Na moment zmienię teraz środowisko. Zamiast mówić o przestrzeni publicznej, przeniesiemy się do wnętrz jednej z popularnych sieciowych kawiarni. Jak czytamy w wywiadzie z właścicielem:

Amerykanie mają swoje słynne powiedzenie „retail is detail” i ten nasz kawiarniany biznes składa się właśnie z bardzo wielu detali, które muszą ze sobą współgrać i jednocześnie tworzyć spójną całość.

O jakich innych detalach mowa?

[…] Ważne jest stworzenie w kawiarni specjalnych stref, a tym samym odgadnięcie potrzeb klienta. Jak się okazuje, ponad 65% sprzedaży jest do klientów, którzy bywają u nas częściej niż kilka razy w tygodniu, a więc są to przede wszystkim stali klienci, dla których kawiarnie stały się ważną częścią życia. Niektórzy rano przychodzą do nas wypić kawę i przeczytać gazetę. W ciągu dnia wpadają tu z kolei popracować, bo czują się u nas swobodnie, a otoczenie jest inspirujące. Wieczorem te same osoby wracają w towarzystwie dziewczyny, chłopaka czy przyjaciół. Co ciekawe, za każdym razem, w zależności od sytuacji, siadają w innych miejscach.
[…] My, ludzie, często żyjemy właśnie iluzjami i przez ich pryzmat postrzegamy rzeczywistość. Wytyczanie tych stref – do pracy, na lunch czy spotkanie towarzyskie – jest więc konieczne.

https://brief.pl/miastotworczy_charakter_biznesu_wywiad_z_adamem_ringerem_prezesem_green_caff_nero/

Kiedyś na zajęciach z projektowania ulic zadałem młodzieży retoryczne pytanie „dlaczego nie projektujemy naszych ulic tak, jak alejek w centrach handlowych, jeśli chcemy, by tak samo tętniły życiem?”. Dzisiaj to pytanie sparafrazuję – dlaczego nie projektujemy naszych przestrzeni tak jak popularnych kawiarni, jeśli chcemy, by były tak samo chętnie odwiedzane i używane? Spójrzmy na kilka zdjęć z wnętrz tejże sieci kawiarni, by przyjrzeć się tej różnorodności siedzeń. Są duże stoliki dla wielu osób, są wygodne kanapy, są fotele, są pojedyncze stanowiska.

fot. DlaHandlu.pl
fot. Portal Spożywczy
fot. Horecanet.pl

Pan prezes sieci podjął jeden bardzo ciekawy wątek, jakim jest różnorodność aktywności. Kawiarnie projektuje się, by odpowiadały różnorodności potrzeb i aktywności ich użytkowników. Inne miejsce będzie na randkę, inne na szybką kawę, inne na zdalną pracę samemu, inne na biznesowe spotkanie, inne na klasowe spotkanie po latach. Rozmaitość aktywności w przestrzeni miejskiej wcale nie jest mniejsza niż w kawiarni. Czy łódzka przestrzeń publiczna odpowiada na te wyzwania?

Przestrzeń publiczną tworzy się dla jej użytkowników, by odpowiadać na ich potrzeby, a nie dla samej potrzeby remontu, wymiany nawierzchni czy stawiania ławek dla samego stawiania

Do napisania tego artykułu skłoniła mnie uważna obserwacja łódzkiej przestrzeni miejskiej – a szczególnie para ławek znajdujących się przy pięknie wyremontowanej alei 1 Maja w Łodzi, przy Akademii Muzycznej. Przechodząc, zauważyłem grupę starszych pań, które siedziały na dwóch skierowanych do siebie ławkach i rozmawiały. Panie wymieniały się sąsiedzkimi ploteczkami i uważnie obserwowały przechodniów. Wedle obserwacji moich własnych oraz koleżanki, która mieszka na tym odcinku 1 Maja, to właśnie te podwójne ławeczki są najczęściej zajmowane przez mieszkańców, podczas gdy pozostałe „pojedyncze” częściej są puste. Kiedy indziej zwróciłem uwagę na grupę młodzieży siedzącą na ławkach na 6 Sierpnia. Tam ławki ustawione są również przodem do siebie, jednak w dużo większej odległości niż te na 1 Maja – ponad 5 metrów. To już zbyt daleko, by komfortowo rozmawiać z drugą osobą, szczególnie w miejskim środowisku, gdzie często trzeba przekrzykiwać się z hałasem komunikacyjnym – ale nadal mimo przeciwności próbowali. Te sytuacje skłoniły mnie do refleksji – czy projektanci i władze Łodzi zastanawiają się, po co tak naprawdę stawiane są ławki? Czy myślimy o konkretnych zachowaniach, które chcemy wywołać i wesprzeć? O potencjalnych użytkownikach i rodzajach interakcji społecznych, które tam zachodzą? O celach, w których przysiadamy na ławce? Mam wrażenie, że stawiając funkcjonalnie identyczne ławki w identycznych zestawieniach (tj. pojedynczo, równolegle do siebie), zapominamy o różnorodności zarówno miejskich aktywności, jak i samych użytkowników.

Tytułowe babcie z alei 1 Maja (fot. Karolina Kodłubańska)

Jeśli są ludzie, którzy stronią od kontaktów z innymi – może dla nich postawić wręcz pojedyncze krzesła, by nie czuli się niespokojnie, że ktoś do nich się dosiądzie? Dla tych, co lubią siedzieć w grupie, postawmy dwie ławki naprzeciwko siebie w odległości np. 1,5 metra, by można było spokojnie rozmawiać w większej grupie. Stoły do szachów mogą służyć np. do zjedzenia posiłku na wynos czy chociażby uczniowskim odrabianiu prac domowych na zewnątrz.

Stoliki szachowe na Piramowicza. fot. Fabryczna.in

Odpowiedni układ ławek nawet w parkach powoduje, że ludzie chętniej ze sobą rozmawiają, zbierają się w większych grupach – tworzy się alternatywa dla przestrzeni komercyjnych – kawiarni czy restauracji, które oferują podobną przestrzeń, ale nie za darmo. Nie każdy może sobie pozwolić na bycie regularnym klientem lokali gastronomicznych. Przestrzeń publiczna może wypełniać tę pustkę – spójrzmy na przykłady z parku Łódzkich Harcerek na Radogoszczu Wschodzie i skwerze przy Muzeum Żydów Polskich w Warszawie.

Dobra urbanistyka nie może też działać w oderwaniu od prawideł funkcjonowania ludzkiego ciała i psychiki. Według badań psychologów, ludzie często nie lubią siadać bezpośrednio naprzeciwko innych (co często podświadomie postrzegane jest jako dość agresywna, konfrontacyjna pozycja) – wolą patrzeć na drugą osobę pod kątem ok. 45-90 stopni. Są jeszcze inne kwestie, jak wygoda siedzenia, ale w ten temat się nie będę zagłębiał, bo to kolejny temat rzeka. Kiedy przyjrzymy się temu, jak ludzie korzystają z łódzkich ławek, możemy wyciągnąć z tego wiele wniosków.

fot. Rafał Tomczyk

W niektórych łódzkich parkach – jak np. w parku Moniuszki – funkcjonują stoły z czterema krzesłami. Ludzie naturalnie siadają pod kątem, a nie na wprost.

fot. Rafał Tomczyk

Zwyczajna łódzka ławka na ul. Zacisze i dwie panie, które siedzą okrakiem na ławce i opierają się nie o zaprojektowane oparcie, a o poręcze. Tutaj akurat projekt na to pozwala (chociaż czy jest to wygodne?), czego nie można powiedzieć o np. metalowych ławkach z Piotrkowskiej. Projektant tego zapewne nie przewidywał, a ludzie dostosowali to co dostali do swoich potrzeb – może wziąć z tego nauczkę i dostosować trochę poręcze, by wygodniej się siedziało w każdej konfiguracji?

Co ciekawe, mamy w Łodzi pewne przykłady ławek, które umożliwiają nieco inne aktywności. Spójrzmy na dość awangardowe ławki z parku kieszonkowego na Starym Polesiu – można usiąść w dwie osoby „pod kątem”, półleżąc oprzeć się o wyższy element, można usiąść na tym wyższym elemencie. Pomijam ergonomię rozwiązania (nie sprawdzałem, jak wygodne to jest) oraz wykończenie – wręcz zachęca do graffiti, nie umożliwia też siedzenia w większych grupach.

Brak dostępnego opisu zdjęcia.
fot. Fabryczna.in

Powoli przy inwestycjach miejskich (chociaż nie przy ulicach) pojawiają się nieco ciekawsze wariacje. Przy Tuwima 35 powstały ławko-huśtawki… które są przyczepione do gruntu i unieruchomione.

fot. Rafał Tomczyk

Przy okazji powstania nowej biblioteki – również przy Tuwima – w przestrzeni umieszczono leżaki. Ustawiono też ławki naprzeciwko siebie, które umożliwiają interakcje w nieco większej grupie – ale niestety ławka w kształcie litery U uniemożliwi dospołeczną interakcję, w jej środku rosną rośliny.

fot. Rafał Tomczyk

Miejskie siedziska mogą przybrać każdy kształt, który chcemy, a ogranicza nas jedynie wyobraźnia. Różnorodność aktywności miejskich nie powinna być ograniczana funkcjonalną monotonią ławek. W miejscach do siedzenia nie chodzi tylko o odklepanie konkretnej ilości w excelu i na konferencji prasowej, a o ich faktyczną użyteczność do różnych aktywności społecznych. Dobrze, że liczba ławek w Łodzi rośnie – natomiast pomyślmy o nich trochę kreatywniej!

Pokażę teraz kilka przykładów, na które natknąłem się podczas różnych podróży.

Moskwa, przestrzeń przed Nową Galerię Trietiakowską
Osobiście uwielbiam miejskie „place zabaw dla dorosłych” – w taki sposób zagospodarowano plac Tryumfalny w Moskwie. O sukcesie tego rozwiązania świadczy to, że bardzo trudno znaleźć wolną huśtawkę.
A tu taki przykład z Berlina, który świadczy o tym, że ławka i drzewo się nie wykluczają 🙂
W Hamburgu na schodach dostawiono poprzeczne ławeczki.
Trochę z innej beczki, ale piaskownica pośrodku skrzyżowania (co prawda ulic o uspokojonym ruchu) w centrum Bremy mnie zachwyciła!
Stoły a la Oktoberfest – na ulicy w Barcelonie
Znowu Barcelona, dospołeczna przestrzeń dla 4 osób
Czteroosobowy stolik przy ulicy w Lizbonie – i znajomi z kierunku na wycieczce studyjnej
Jeszcze jedno zdjęcie z wycieczki studyjnej – prosta ława, a tyle różnych możliwości spoczynku (w tym horyzontalnego 😉 )
„Pinezki” do siedzenia w węgierskim Győr
Jeszcze raz Győr – ale tym razem koliste ławki – mogą być używane albo przez dużą grupę naraz, siedzącą do wewnątrz, lub kilka par/pojedynczych osób (siadając na zewnątrz)
Meble miejskie na wiedeńskiej Piotrkowskiej – Mariahilfer Strasse. Spójrzcie na narożną ławkę, na której można siedzieć także „na oparciu”, a pełni ona jeszcze funkcję kwietnika
Uliczne siedziska w Londynie
Ogród Luksemburski w Paryżu – krzesła, które można dowolnie aranżować i przestawiać w granicach parku, dostosowując do indywidualnych potrzeb.
Na koniec ciekawostka z Paryża – kiedy przestrzeń publiczna z ikonicznym budynkiem nie daje ławek, ludzie siadają po prostu na chodniku.